poniedziałek, 29 września 2014

Wakacji ciąg dalszy!



Pełen relaks


10 VIII – 12 VIII

Jedziemy na obóz tenisowy w Rychwałdzie. Staś zostaje cały tydzień, a my wracamy we wtorek do Krakowa. Okolica spokojna i piękna. Oczywiście Morisek zaprzyjaźnił się z koniem, a krowy przestraszył. Nie będzie z niego obronny pies… 

13 VIII

O 16:15 stawiamy się na komisji wojewódzkiej do orzekania o niepełnosprawności. Oczywiście musimy odczekać w ogromnej kolejce (nie ma znaczenia, że mamy podaną godzinę – każdy z kolejki ma tą samą). Helenka jest bardzo marudna. Po godzinie oczekiwania rozpłakała się strasznie i to pomogło. Pani się zlitowała i nas przepuściła przed siebie na badanie u psychologa. Te same standardowe pytania i badanie. 15 minut i jesteśmy po. Serdecznie dziękujemy miłej Pani i ruszamy do domu. Decyzję będziemy znać 27-go. 

14 VIII

Na 10:30 jedziemy do Centrum Maltańskiego na ćwiczenia z Panią Agnieszką. Na miejscu okazuje się, że nie dogadałam się przez telefon i umówione byłyśmy na czwartek tydzień temu. Już martwiłam się, że nie będziemy ćwiczyć, ale Panią Agnieszkę zastępuje Pani Ania. Helenka przez 30 minut pięknie współpracuje w trakcie ćwiczeń. Śmieje się i guga na całego. Pod koniec już ma dość i daje nam znak. Moja córeczka ma to do siebie, że nie uprzedza przed atakiem płaczu, tylko od razu dostaje histerii. To ma po mamusi. Uspokaja się dopiero jak wsiadamy do samochodu i szybko zasypia w drodze powrotnej. 

15 VIII

Dzisiaj byłyśmy  na obiedzie do  babci Eli i dziadka Staszka. Idziemy razem do kościoła i na cmentarz. Helenka dostała na obiad kilka łyżeczek dyni. Bardzo jej posmakowała. Już coraz lepiej radzi sobie z łyżeczką. Wieczorem na kąpiel wracamy do domu. Już za 2 dni wraca tatuś. 

Poproszę jeszcze dynię

Taka jestem śmieszka

Ćwiczymy nawet w wolny dzień :)


17 VIII

Na kolejne zajęcia na basenie jedziemy z moją siostrą Asią. Niestety nie sprawdziłam na stronie i nie było dzisiaj fizjoterapeuty, który prowadzi zajęcia. I tak weszłyśmy na chwilkę do wody. Popluskałyśmy się troszkę i pojechałyśmy do cioci Asi na obiad. Do domu docieramy w tym samym momencie co Staś. Dobrze, że już wrócił bo strasznie tęskniłyśmy. 




0 komentarze:

Prześlij komentarz